poniedziałek, 8 lutego 2016

Świeczki

Witam!
W końcu trochę zmienię tematykę moich postów... Chciałam Wam pokazać, jak udały mi się moje pierwsze w życiu świeczki własnej roboty... :P Okres przedwalentynkowy zupełnie pasuje do tematyki posta... Zrobienie świeczek nie jest trudnym zajęciem, jednak wymaga trochę czasu. A efekt jest taki:




Do ich wykonania użyłam:
-zwykłych białych świeczek, które przetopiłam i wyjęłam z nich knoty,
-kredek świecowych, które pokruszyłam i rozpuściłam w płynnym wosku,
-olejków zapachowych do tych wyższych świeczek,
-kostek lodu, które pozwoliły uzyskać ażurowy wygląd mniejszej świeczki,
-puszki po konserwach, w których rozpuszczałam wosk (żal mi było zużywać misek bo wyszorować to później ciężko),
-kartoniki po sokach i małym mleku, jako foremki na świeczki
oraz
-garnek z gorącą wodą.

Garnek stał ciągle na kuchence, więc woda nie stygła. Wosk roztapiałam w kąpieli wodnej, do każdej porcji dodając osobno kredki w odpowiednim kolorze i olejek. Knot umieszczałam na środku, a u góry przywiązywałam do patyczka do szaszłyków opartego na brzegach kartonika. Ciężko było odmierzyć jednakową ilość woski, kiedy świeczki były w nieprzeźroczystych kartonikach, stąd te różnice w poziomach kolorów. Oczywiście przed wlaniem kolejnej warstwy, poprzednia musiała zastygnąć, może nie zupełnie, ale tak, żeby się nie mieszały. Idealne nie są ale prezentują się dobrze:




Do kartonika, w którym robiłam mniejszą świeczkę wsypałam lekko pokruszone kostki lodu. Jak są za bardzo pokruszone, wosk się odkrusza od całości, więc najlepiej nie wsypywać powstałego śniegu. Lód zalałam gorącym woskiem i zostawiłam do ostygnięcia na noc. Rano wystarczyło rozerwać kartonik i wylać wodę. 


Miłego świecenia! :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz